pwd. Jan Koprowski 

Kiedy przeczytałem tekst Agi Leśny, świadomość mojego przydomku harcerskiego powiedziała, że nie mogę zostawić tematu bez odzewu. Pierwsze co mi przyszło do głowy to pytanie „skąd my bierzemy harcerzy?". Czytając felieton miałem silne wrażenie, że harcerzy bierze się ze szklarni, z Księżyca lub Marsa lub hoduje na drzewach i zrywa jak dojrzeją.

Na początku chciałem zdementować plotki, iż jesteśmy nie wychowani. To nie prawda. Myślę, że każdy facet, który zachowuje się nietaktownie doskonale wie jak należy się zachować i nie robi tego z niewiedzy, tylko raczej z tego, że wy, drogie Panie, na własne życzenie robicie wszystko aby nie być wobec was mężczyznami. Nie chcę tym samym usprawiedliwiać wszystkich nietaktowych zachowań, bo na pewno część jest godna potępienia. Tu jednak często nie chodzi o brak wychowania, ale o pewną silną potrzebę odreagowania całego tego „bycia kobietą". Bo czy nie jest tak, że wciąż drogie Panie jesteście stawiane nam za przykład, że cały świat chciałby abyśmy byli dziewczynkami? „Nie rzucaj się kamieniami ! Gdzie się upaprałeś? Znowu się pobiłeś, jak Ty wyglądasz?! Jak siedzisz? Co robisz?! Czemu się nie uczysz?! Zobacz na Zosię jaka grzeczna, a Ty znowu się po rynnach wspinasz zamiast do zajęć usiąść...", ale niech ktoś zrozumie, że my jesteśmy chłopcami! Jak to mawiał ks. Pawlukiewicz „Chłopcy muszą rzucać się kamieniami, tylko trzeba uważać, żeby się nie pozabijali!" Dzisiejszy świat stara się zaprząc faceta do biura, włożyć w ciepłe kapcie, garnitur, przypiąć muchę i zamknąć na 40 godzin tygodniowo w 4 ścianach, sadzając za biurkiem... Ale to nie jesteśmy my! Przypomnę tylko przykład ks. Pawlukiewicza, który opowiadał o małżeństwie gdzie mąż, gdy naprawił coś żonie, mógł wycierać przez jakiś czas ręce w spodnie... Facet to nie jest kobieta w wydaniu maczo -  my naprawdę czujemy się wolni wiedząc, iż raz na jakiś czas możemy być brudni, nieumyci, śmierdzący, a nie w kółko sterylni. I istnieje dla nas kategoria ciuchów „można jeszcze założyć" - nie wymagamy, aby istniała dla was, ale pozwólcie nam ją mieć.

            Na III Forum Harcerstwa Starszego brałem udział w bloku zajęć w którym harcerki miały narysować i opisać „ideał mężczyzny". Potem była kolejna część polegająca na zrobieniu „dekalogu", który miałby pomóc nam w bliższym spełnieniu tego ideału... Byłem maksymalnie zawiedziony - ten kobiecy ideał to było po prostu żałosne. Kobieca wersja mężczyzny ... grzeczny, pogodny, romantyczny, dobrze zbudowany, z plecakiem - gotowy do wędrówki. Pomyślałem: „takie rzeczy to tylko w Erze". Ja tych wymagań nie spełniam i nie dlatego, że są za trudne... nie ta półka, musiałbym się do nich zniżać (choć nie twierdzę, że jestem taki jak tamte harcerki opisały). Każdy mężczyzna słysząc, że kobieta ma wobec niego takie wymagania ma prawo wpaść w depresję i  załamać się, z obawą czy oby na pewno znajdzie gdzieś jeszcze na tym świecie normalną dziewczynę... Facet to nie jest chodzące wydanie „savoir-vivre" i wiem, że gdybym spotkał dziś takiego mężczyznę to wysłałbym go szybko do psychologa, bo sam kiedyś taką chodzącą książeczką byłem. Mężczyzna to jest rycerz... a Wy drogie Panie co krok tą rycerskość zabieracie. Zamiast miecza, który ma walczyć ze smokiem i w obronie Waszej kobiecości - dajecie mu skrobaczkę do ziemniaków przed obiadem, kiedy On wraca ze swojej największej wyprawy życia, bo właśnie odkrył kałużę na podwórku - wy drogie Panie narzekacie, że jest brudny i śmierdzi, kiedy chce zrobić coś ryzykownego mówicie, że „nie wypada" no... „nie wypada", ale on chce być chłopcem! Nie ma nic złego w wycieraniu dłoni w spodnie, nie ma nic złego w byciu brudnym ... w tym wszystkim nie ma nic złego, to wszystko tylko „nie wypada" i nie leży w naturze kobiety. Jak widzę brudnego chłopca, wracającego z uśmiechem od ucha do ucha z jakiejś wyprawy to myślę sobie „Boży chłopiec" :) Wiem z doświadczenia, że gdybyście dostały tego waszego idealnego mężczyznę od stóp do głów... to byście zwymiotowały po kilku latach, bo byłby tak „słodki", że aż mdły. Tym czystym, eleganckim, dobrze wychowanym, taktowanym mężczyzną, który pedantycznie składa ubrania w kostkę. Nie neguję tych cnót jednak nie w tym tkwi ta męskość, która wam, drogie Panie, zapiera dech w piersiach, to tylko iluzja, fikcja. Cechy które wymieniacie wcale nie stanowią o byciu dobrym mężczyznom. Wszystkim Paniom proponuję zajrzeć na koniec książeczki stopni harcerzy gdzie jest opis sylwetki HR... Jak patrzycie na takiego mężczyznę czujecie się piękne, potrzebne? Czujecie się bezpieczne :) ?

            Pozwólcie nam być mężczyznami i chłopcami! Nasza płeć jest nastawiona zdecydowanie bardziej „na zewnątrz" tego świata... my chcemy gdzieś iść, coś zrobić, zdziałać, zmalować, wybuchnąć, wysadzić ... Wy drogie Panie jesteście zaś mistrzyniami w poruszaniu się w świecie emocji... gdzie my w tej dziedzinie jesteśmy istną tabulą rasą. Drogie Panie - jesteśmy w żłobku jeżeli chodzi o świat emocji, szczególnie o kobiecy świat emocji. Możemy się go uczyć z książek, może powinni nauczyć nas tego rodzice, ale nie uczą - nie uczycie go nas również wy, ponieważ jesteście za bardzo zajęte swoim „byciem mężczyzną" a my się z tym nie rodzimy. Ostatnio nader często z ust harcerek słyszę hasła „zaradności" i „samowystarczalności"... i rozumiem je, bo nie chcecie być „kurami domowymi". Nie ukrywam, że ja osobiście chciałbym widzieć w mojej przyszłej żonie typową „kurę domową" która będzie zajmowała się domem i opiekowała dziećmi - straszne prawda? Wcale nie - chodzi tylko o pewien drobny „szczegół". Nie pamiętam dokładnie, ale chyba w książce „Jak wygrać małżeństwo? - Instrukcja obsługi" była pokazana pewna piękna rzecz ... jak kobieta musi nauczyć swojego przyszłego męża wchodzenia w świat emocji ... emocji kobiecych. Tu nie chodzi o jakąś magię, ale o to, że my po prostu tego „nie umiemy" i nie rozumiemy... jesteśmy rzemieślnikami tego świata... ale skarb serca, czułości, wrażliwości jest waszą domeną i któż inny jak kobieta może nas tego nauczyć? Tu nie chodzi o to, że „kobieta musi wychować dziecko" ale o to, że wy, drogie Panie, jesteście w tej dziedzinie po prostu nie zastąpione. Nikt lepiej od was nie okaże drugiej osobie współczucia, miłości, nie wyrazi swoich emocji - nawet bez słów, jesteście mistrzyniami w swoim kunszcie! Żaden mężczyzna, nawet najbardziej się starając, nie zdoła w tak wyjątkowy i wspaniały sposób poruszać się po tym, często zupełnie nam obcym, świecie. Po prostu, drogie Panie, jesteście kobietami w każdym calu :) i nikt temu nie zaprzeczy... Nikt poza wami samymi... Wracając do kury domowej przytoczę pewien przykład z książki Pulikowskiego (nie pamiętam już której). Kiedyś żona zapomniała zetrzeć skądś kurz, kiedy przyszła (mąż wrócił już z pracy) zobaczyła na zakurzonej powierzchni narysowane serduszko z napisem „kocham Cię". Kobieta oczekuje z niecierpliwością, kiedy mąż wróci z pracy, wygląda wspaniale, specjalnie na przyjście swojego męża ubrała nową bluzkę i zmieniła kolczyki ... ale nas trzeba nauczyć to zauważać, a nie wyrzucać za złe, że nawet nie spojrzymy, tylko zasiądziemy z programem w jednej i pilotem w drugiej przed telewizorem pytając „Gdzie obiad?". Mamy uczyć się z książek o tym, że kobieta jest emocjonalnie bardziej złożona niż mężczyzna i potrzebuje więcej pieszczot, czułości i wrażliwości? Bo wcale nie jest to dla nas oczywiste ... Potem są nieszczęśliwe mężatki, których pożycie małżeńskie wygląda jak „Intercity Gdynia-Warszawa", przy czym musicie nas uczyć tego swojego świata emocji, bo mężczyźnie to wystarcza. Mężczyzna, jeśli - kiedyś może - schodząc na śniadanie powie dzieciom „Macie najwspanialszą i najpiękniejszą mamę na świecie"... to naprawdę nie jest świadom tego, że być może właśnie znalazł sposób na wieczorne bóle głowy swojej żony i naprawdę może paść trupem jeżeli jego żona zapyta czy nie mógłby się przypadkiem troszkę spóźnić do pracy... Drogie Panie ... nas trzeba tego uczyć.

            Chyba w książce „Jedenaście rzeczy, która każda żona chciałby aby jej mąż wiedział o kobietach" autor pokazuje paradoks feminizmu. Skoro kobieta to najwspanialsza istota pod słońcem, która urzeka mężczyznę tak, iż jest wstanie dla niej zmieniać świat, skoro Jej kobiecość jest dziś bezcenna i niezastąpiona... skoro jako kobieta może tylko usiąść i będąc całą sobą piękną... inspirować mężczyznę tak, tylko będąc, aby zawojował dla niej cały świat - to dlaczego kobieta tak bardzo pragnie się stać mężczyzną? Kurą domową nie czuje się kobieta, która sprząta, gotuje, wychowuje dzieci... prawda? Kurą domową czuje się kobieta niedoceniona, niedowartościowana, pogardzana, traktowana jako gorsza, kobieta, której wysiłek i trud nie jest doceniony i zauważony, której mąż wciąż opowiada tylko jak to on haruje a ona nic nie robi... to chyba czyni kobietę „kurą domową".

            Naprawdę nie mam nic przeciwko temu, aby kobieta była zaradna. Uważam to za wspaniałą cnotę... Powiem szczerze, że nie raz i nie dwa razy zawstydziłem się patrząc swojego czasu na zaradność swojej sympatii... i mógłbym się nie tylko w tej dziedzinie od niej wiele nauczyć... jednak jestem Jej jeszcze bardziej wdzięczny za to, iż przy całej swej zaradności pozostała wciąż Kobietą i to przez duże K. Z jednej strony wbicie kilku gwoździ w żerdkę, przypiłowanie kilku kawałków drewna, wykopanie dołków czy pomachanie toporkiem kilka razy do roku nikogo feministką nie czyni jednak choć sam kompletnie tego nie rozumiem mam wrażenie, że dziwnie koreluje to z tym, iż kobieta przestaje być ... kobietą, a staje się „zaradna" w feministycznym tego słowie znaczeniu. Jestem skłonny twierdzić, iż na stan rzeczy wpływa nie pionierka, ale raczej jakiś pech spotykania w swoim życiu „pseudo-mężczyzn".

            Skąd się biorą tacy pseudo-mężczyźni .. Powiedziałbym wprost „z mediów". Nie wiem czy którakolwiek z Pań czytała kiedyś Playboya czy CKM - a może raz w życiu powinna i byłoby to dla niej dobrą szkołą tak samo jak dla mnie było dobrą szkołą poczytanie Joy. Ja zwrócę uwagę tylko na jedno moje drobne spostrzeżenie. Wcześniej wspomniałem o tej „nauce" - co kobiecie, co mężczyźnie... Taki mechanizm „nauki" jest zaszyty w czasopismach typu Bravo, Joy, Playboy czy innych typowych gazetach wciskanych dzisiaj młodzieży... Po pierwsze - żeruje się na instynktach i emocjach młodych ludzi (które przecież są i nie można temu zaprzeczyć) nazywając egoizm miłością... Myślę, że każda kobieta ma bardzo silną potrzebę czucia się kochaną, piękną, potrzebną, wyjątkową i dla rycerza swojego serca „jedyną". Każdy mężczyzna ma w sobie duszę zdobywcy, ma silną potrzebę bycia silnym, potrzebnym i docenionym wojownikiem tego świata. Teraz wystarczy zrobić kilka rzeczy: powiedzieć takim osobom, że to spełnienie znajdzie wyłącznie w drugim człowieku, inne radości to namiastki, chłopakowi, pokazać kilka prymitywnych mechanizmów działających na bazie tych potrzeb, które pozwalają emocjonalnie manipulować drugą płcią i nazwać zaspokajanie swoich potrzeb zaspokajaniem potrzeb strony przeciwnej. Potem jeszcze kilka zdjęć lalkowatych „kobiet" i dobrze zbudowanych uśmiechniętych maczo i mamy w naszym społeczeństwie grupę idealnie pasujących do siebie dziewczyn i chłopaków, którzy są nauczeni jak w bardzo silny sposób na siebie oddziaływać, przy czym czują bardzo silne emocje, co dla nich jest oznaką, że „to działa" oraz fałszywym sygnałem, że „to prawda" bo przecież jak fałsze może być coś co sprawia mi przyjemność. I owszem: facet zaprosi dziewczynę do kina, na spacer ... gdzie tylko chce oby tylko go wciąż kokietowała, aby na koniec „w zamian" dało się z nią przespać. Zaś „kobieta" jest gotowa ubierać się do skraju możliwości kuso tracąc resztki swojej godności tylko po to aby zaspokoić swoją potrzebę czucia się piękną, potrzebną, zauważoną i najważniejszą... i w efekcie końcowym „bawić się            facetem". Mechanizm jest jak dwa trybiki, które naprawdę dobrze do siebie pasują... Najlepsze jest to, że dzisiejsza młodzież nazywa to wszystko „miłością"... Pamiętam kiedyś na jednym ze spotkań w Matemblewie chyba Pulikowski zapytał się: „przeciwieństwo słowa miłość" - ludzie odpowiedzieli: „nienawiść", a On odpowiedział: „nieprawda - egoizm". To mistrzostwo demona i jego wielkie zwycięstwo... żyjemy w czasach, w których „szczyt egoizmu" nazywany jest „szczytem miłości".

            To co przedstawiłem to wyjaskrawiony przykład, jednak każdy z nas jest wciąż poddawany takiej katechezie, bo nie ukrywajmy, że nawet w reklamach czy to nowe meble, czy opony samochodowe - atrakcyjna kobieta wciskana jest nawet do reklamy płynu „Domestos". Każdy mężczyzna mniej lub bardziej jest w jakiś sposób poddawany temu praniu mózgu, a żyjemy już w czasach, w których na tych samych ideałach zostali wychowani rodzice naszych podopiecznych. Skoro w domu dla taty mama to po prostu „fajna laska"... to chłopiec jest stawiany w tym trudniejszej sytuacji. Jak mężczyzna, który na każdym kroku jest bombardowany wiadomością „Bądź szczęśliwy" i podsuwany jest mu model szczęścia w postaci atrakcyjnej kobiety ma nie być egoistą emocjonalnym... W takich czasopismach nie ma NIC o dobrych manierach, a potrzeby kobiet są pokazywane jako Twoje potrzeby, zaś Twoje potrzeby jako środki imponowania kobietom i na odwrót.

            Przy całym szacunku i podziwie dla kobiecego piękna, wdzięku i urody oraz zachwytu nad kunsztem Boga, w którym nie poskąpił kobietom anielskości nie wystarczy dziś drogie Panie, że będziecie pięknymi kobietami, zatkacie uszy i zaczniecie krzyczeć „gdzie się podziali dziś prawdziwi mężczyźni?!". Zabijacie ich tym, iż czujecie się „w porządku" i głęboko wierzycie, że skoro wy jesteście kobietami możecie wymagać, aby mężczyźni byli mężczyznami... Jednak dla mnie prawdziwa kobieta i Bogu dziękuję, że postawił kilka lat temu taką na mojej drodze, mężczyznę uczy, ale to jeszcze za mało! Sama się uczy wnętrza mężczyzny ... i jest bystrą obserwatorką.

            Kiedy w środowisku do którego należałem nie było jeszcze środowiska żeńskiego ... mogę powiedzieć, że robiłem wszystko aby być wzorcowym dżentelmenem. Dziś, z przykrością stwierdzam, że chyba wiele wartościowych cech ze mnie wyparowało, jednak nie stało się to bez powodu. Otóż od kilku lat nader często, a może działo się to też wcześniej tylko po prostu dopiero teraz zacząłem to zauważać, kobiety po prostu „zabraniały mi" być szarmanckim... i w części przypadków chodziło właśnie o harcerki. Argumentacja była różna, od „Nie jestem niepełnosprawna" przez „Dam sobie  radę" do „Czy aby ta walizka nie jest dla Ciebie za ciężka". Dodam jeszcze, że po rozmowie z drużynową usłyszałem tylko oburzające: „No co? Może sobie nie życzyć tak!". O ile ciężko mi ocenić na ile wpływa tutaj lubienie kogoś lub nielubienie i zrozumieć, że na pewno jest wiele kobiet poranionych, dla których szarmancja w każdym wydaniu to po prostu hańbienie siebie, o tyle powiedzenie facetowi, że „Nie da rady podnieść walizki !" to śmierć dla męskości i zbrodnia nader często popełniana przez kobiety w różnych formach, a taki cios przeżyje tylko dojrzała męskość lub taka, która dobrze rozumie kobietę... Inne jednak, nawet zalążki męskości, w tym momencie bezpowrotnie więdną. Dzisiaj bycie szarmanckim, wiem po własnym przykładzie, nie tylko jest niemodne i wyśmiewane ale jest ryzykowne, bo można się narazić kobiecie... Ja wiem, drogie Panie, że wy sobie poradzicie - w to nie wątpię, jednak dajcie być mężczyznom mężczyznami i w tej dziedzinie, a nie wybiórczo - męskość to pewien całokształt. Jak dziewczyna mi mówi, że „Sobie poradzi" chyba jedynym sposobem dzisiaj jest powiedzieć z uśmiechem „Wierzę na słowo" i wziąć bez wahania walizkę wrzucając ją na półkę z bagażami. Naprawdę marzę o dniu kiedy usłyszę, raz jeden jedyny raz chciałby, aby mnie to spotkało w życiu, nie „Czy ktoś byłby tak miły pomóc mi z bagażami", ale „Proszę mi pomóc z bagażami". Broń Boże nie uważam, tego za ideał, pierwsza forma zdecydowanie bardziej mi odpowiada, ale chciałbym spotkać dziewczynę, która wie, że może wymagać i ma do tego prawo. Jednym z ogromnych chorób dzisiejszej kobiecości jest to, iż dziewczyny dzisiaj nie wymagają od mężczyzn... wymagają tylko od siebie, bo one muszą być „zaradne", „samowystarczalne"... i potem macie takich mężczyzn jakich macie - tak właśnie wyglądają mężczyźni od których się nie wymagało lub mężczyźni, dla których nie było godnego mężczyzny miejsca w życiu kobiety.

            Jest jedno osiedle w Gdańsku na które jak jadę to widzę szalenie dużo „bardzo zadbanych" dziewczyn. Mieszka tam moja ciocia i zawsze kiedy ją odwiedzam mam taki widok. Klatka, dziewczyny i chłopcy. Chłopcy tacy, co to mają krok w kostkach i bluzę za kolana, z rozmowami co, gdyby je ocenzurować, to byłby świetny materiał na podkład dźwiękowy do film „Hamulce 3 atakują" i dziewczyny, które ... uwaga ... wczuły się w „klimat" i nie chodziło o luźny strój, bo dziewczyny wygląd miały całkiem kobiecy, jak na dzisiejsze czasy. Jednak w słownictwie i zachowaniu w niczym nie ustępowały chłopcom. Nie wiem kto tam schamiał pierwszy, demon zaczął od kuszenia kobiety w Raju, bo dobrze wiedział, że faceta nie pokona jak długo stoi u jego boku kobieta taka jak Ewa i jeżeli Jej nie „zatruje" to o wygranej z mężczyzną nie ma mowy, więc mógłbym przepuszczać, że skoro historia lubi się powtarzać zaczęło się w jakiś sposób od dziewczyn. Jednak nie o rozstrzyganie tego chodzi. Chciałem tylko zauważyć, że u nas w harcerstwie nie jest jeszcze tak źle... to pocieszające, że istnieje jeszcze grupa Pań, które potrafią wymagać, robią to (i chwała im za to!) i z hołdem dla tych Pań oraz przestrogą dla innych jest pokazać, co się dzieje kiedy kobieta nie wymaga od mężczyzny, nie wspominając już o przypadku, w którym przestaje wymagać od siebie (a wtedy nawet to, że pięknie wygląda jest tylko aktem egoizmu, pychy i zakompleksienia, które nie pozwala jej na zaniedbanie o swój wygląd, co jest już dla mnie skrajną tragedią). Skoro przy zakompleksieniu jesteśmy to, drogie Panie,... nas też nie nauczono prawić komplementów, czasami są jak dziurą w płot i są proste jak cep, nie wyszukane - ale naprawdę są szczere i wiele niszczycie wierząc głęboko w zasadę, iż „mądra kobieta komplementów słucha, a głupia w nie wierzy." Wiemy, że macie kompleksy jednak my naprawdę widzimy was, kochane Panie, swoimi oczami. Jesteście naprawdę piękne w naszych oczach, bez względu na to co widzicie w lustrze. Mnie w zrozumieniu różnicy pomiędzy tym postrzeganiem pomógł króciutki filmik o anoreksji [ http://bubblare.se/v/organisationen_annorexi_bulimikontakts_reklamfilm/ ]. Autor bloga, na którym znalazłem do niego link napisał nad filmikiem:

Reklama, która powinna uświadomić wielu kobietom, że bez względu na wszystko są piękne.

Podpisuję się pod tym obiema rękoma i nogami :) Być może kobieta czuje się bardziej dowartościowana jako „dobry mężczyzna"... nigdy nie byłem kobietą w takiej sytuacji, więc nie wiem. Wiem na pewno, że bycie kobietą nie jest proste, czego doświadczyłem chociażby w trakcie matury mojej sympatii i choć całym sercem chciałem się z nią zamienić miejscami to mogłem tylko być, a i tak czułem, że to za mało. Nie podjąłbym się bycia kobietą, jednak jako harcerz i chłopiec, bo nie czuję się godny miana nazwania się mężczyzną, podejmuję się bronić tej kobiecości i robić wszystko co w moich siłach, aby oddawać jej należyty szacunek i dbać o ten kwiat choćby poprzez moją szarmancję. Nie wyrzekam się jednak całej swojej „brudnej", „chamskiej", męskiej natury zdobywcy i obieżyświata, bo uważam, że jest dobra - o ile równocześnie mężczyzna jest wychowywany do rozumienia świata kobiet.

            Chciałem jeszcze na moment wrócić do czasopism. Nie jedna drużynowa mówi, że na obozie zabierają takie rzeczy dziewczynkom... Powiem jednak: cóż z tego ? Dziewczynka na obozie jest około trzy tygodnie, ale potem i tak wraca w swoje otoczenie. Jej mentalność raczej się nie zmienia na czas tych trzech tygodni. Nie raz widziałem taką kokietkę w wydaniu mini latającą po obozie, która jakby wyskoczyła z okładki takiego czasopisma i chłopcy nagle zaczynali wariować, nie wszyscy, ale to jest trochę jak odczynnik w chemii, czy jakieś bakterie w jakiejś pożywce. W obecności takiej harcerki od razu widać na co chłopak zwraca uwagę, jak jest wychowany (a raczej nie jest wychowany, bo dzisiaj w wielu domach metoda wychowawcza polega na jej braku). Ci mniej aktywni po prostu byli chłopcami, którzy nie dali się zmanipulować. Broń Boże, nie chodzi o to, że narzekam ale chciałem tylko zauważyć, że dzisiaj raczej ciężko pokazać dziewczynce, jak powinno okazywać się swoją kobiecość na zewnątrz skoro ta dziewczynka robi to bez skrępowania i ona nie rozumie „dlaczego nie", przecież „chłopcom się podoba". Inna rzecz, że widząc takie dziewczyny czuję wewnętrznie, iż sam zaczynam powoli tracić szacunek do kobiet.

            Nie wiem czy to dobry pomysł, ale może warto byłoby w zadania wplatać literaturę o płciach przeciwnych. Nie znam zagadnień poruszanych w stopniach harcerek. Słyszałem tylko ostatnio od jednej z instruktorek coś o „szukaniu kobiecych wizerunków w Biblii". Może znacznie wartościowszym byłoby „zaaplikowanie" przyszłej samarytance „Dzikiego Serca" i „Walczyć i Kochać", a niektórym Harcerzom Orlim „Urzekającej" i „Królowej i dzikiej kobiety"... Taka „wymiana" mogłaby, szczególnie w przypadku osób mających wypaczony z jakiś przyczyn wizerunek kobiecości i męskości, odnieść pożądany skutek, a na pewno - pozwolić lepiej zrozumieć płeć przeciwną.

Na obozie mam prowadzić dla chłopców codziennie zajęcia z savoir vivre i... nie za bardzo wiem co im zaproponować. Inna rzecz boję się o reakcję harcerek, bo jeżeli harcerze zaczną je puszczać przodem, czy uśmiechać się do nich, pomagać w pionierce i bić się o to kto ma okopać druhnie namiot, to pewnie kolejną lekcją savoir vivre na obozie będzie „Jak grzecznie i bezpiecznie ocucić druhnę". Inna rzecz, że nie mam pojęcia co zrobię jeżeli jeden z druhów po takiej lekcji weźmie dla jednej z druhen zupę, a ta w geście „wdzięczności" ostentacyjnie ją na niego wyleje. Wierzę jednak, że Warszawianki - w razie gdyby chłopcy wczuli się w role małych dżentelmenów - dadzą radę i nie będzie takich przypadków.

            Choć wiem, co już pisałem wcześniej, że wbicie gwoździa z nikogo nie czyni feministki szalenie spodobało mi się gdy jedna znajoma drużynowa powiedział, że Ona na pionierkę zaprasza tatusiów. Choć kontekst był troszkę inny to chciałbym móc kiedyś brać udział w obozie, w którym mógłbym widzieć jak dziewczynki patrzą się jak ich mężczyźni budują im pionierkę, a one po prostu są, i są piękne i wiedzą, że to jest wystarczająca nagroda dla ich mężczyzn za tą pracę :) Kobieta, która tak wierzy w swoją kobiecość i zna jej wartość to naprawdę coś wspaniałego :) Dlatego tak często jestem smutny, gdy widzę jak bardzo dziś nasze drogie Panie są zakompleksione i wpychane przez różne reklamy i czasopisma w „wyścig szczurów" bycia piękną. Smutne :( i jest to dla mnie kolejny sposób w jaki demon niszczy kobiecość kobiet - jesteście piękne, my to wiemy, my to widzimy i doceniamy - tylko wy w to uwierzcie ...

 Patrząc na to wszystko co napisałem chciałem tak w kilku zdaniach zebrać wszystko z małym apelem do naszych kochanych Pań. Męskość jest trochę jak jajko i trzeba się z nią umieć obchodzić. Uczcie nas drogie Panie wchodzenia w wasz świat, świat emocji, naprawdę potrzebujemy się tego uczyć. Miejcie wyrozumiałość dla chłopców, którzy w ogromnej mierze przypadków w domu nie mieli przykładu mężczyzny, ale ojca - maszynkę do zarabiania pieniędzy lub co gorsza typowego chłopca wychowanego w duchu dzisiejszego modelu „spełnienia emocjonalnego opartego na zaspokojeniu swoich potrzeb seksualnych" wzniośle nazywanego „miłością". Świadome tego pozwalajcie nam z wyrozumiałością starać się być wobec was dżentelmenami, nawet jeżeli wychodzi nam to pokracznie i nie unoście się dumą „bycia zaradną" -  to naprawdę nikomu nie wychodzi na dobre. Nie tylko uczcie nas, ale uczcie się o nas. To, że potraficie pełnić dziś role mężczyzn wcale nie stanowi o tym, że wiecie coś o tym jacy jesteśmy w środku, a wręcz widać jak na dłoni, że wiecie o naszym wnętrzu niewiele skoro stawiacie nam świadomie takie wymagania jak stawiacie, nie rozumiejąc naszych mechanizmów działania oraz tego jak bardzo potrzebujemy czuć się mężczyznami w naszym życiu, ale jeszcze bardziej w życiu kobiety i jak wrażliwa jest nasza męska duma. Poczujcie się choć troszkę odpowiedzialne za mężczyzn, tak jak wielu dżentelmenów czuje się odpowiedzialnych za waszą kobiecość i dowiedzcie się czegoś o tym jak pielęgnować męskość, a nie tylko stawiajcie puste wymagania. Uwierzcie w swoje piękno - my tego potrzebujemy. I nie wierzcie w to, że wszyscy mogą być dżentelmenami... bo się bardzo zawiedziecie. Do harcerstwa trafiają normalni ludzie i dla niektórych stanie się dżentelmenem graniczy z cudem. To czy się nim stanie zależy w dużej mierze również od was drogie Panie.

 

pwd. Jan Koprowski,  Kujawsko-Pomorska Chorągiew Harcerzy

 


  Zdjęcia z fotorelacji z III Forum Harcerstwa Starszego w multigalerii ZHR (www.mg2.zhr.pl)