pwd. Magda Magowska

Opowieść o Dawidzie – czyli gawęda zamiast wstępu

W czasie rządów króla Saula naród izraelski walczył z wieloma wojskami. Zwyciężali wszystkie bitwy, dopóki w szeregach przeciwnika nie stanął Goliat – potężny Filistyn, któremu nikt nie był w stanie stawić czoła. Był on tak trudnym przeciwnikiem, że król wyznaczył nagrodę dla śmiałka, który go zabije.

Dawid był młodym pasterzem. Z polecenia ojca zanosił braciom posiłek na pole bitwy. Nie miał żadnego doświadczenia w walce z ludźmi, ale jako pasterz przez wiele lat pilnujący owiec wielokrotnie pokonywał lwy i niedźwiedzie, za każdym razem głęboko wierząc w opiekę Boga nad nim. Kiedy usłyszał bluźnierstwa Filistyna oburzył się i postanowił stanąć z nim do walki. Zgłosił się jako ochotnik do króla. Saulowi było żal młodzieńca, próbował go odwieść od powziętego zamiaru. Gdy Dawid nie ustępował, król oddał mu swoją najlepszą zbroję i miecz.

Niesamowity był widok pastuszka w szatach władcy – młodzieńcowi musiało to pochlebiać. Ale kiedy Dawid zaczął chodzić w wojennym stroju okazało się, że nie potrafi się w nim poruszać, że to nie jest zgodne z jego naturą. Oddał królowi jego własność i ruszył na pole walki niosąc w ręku kij, procę i torbę pasterską, wybierając po drodze kilka kamieni ze strumienia. Filistyn, gdy zobaczył naprzeciw siebie chłopca, wyśmiał go. Ale chwilę później padł martwy na ziemię, trafiony kamieniem w środek czoła.

Historia toczyła się dalej, ale to, co dla nas najważniejsze zostało już pokazane. Wędrownictwo jest takim dawidowym pasieniem owiec – sposobem życia, wędrowaniem, obcowaniem z naturą. Zdarza się, że stado pasterza zaatakuje lew lub niedźwiedź – toczy się wówczas ogromna, poważna walka o życie owiec – a porównując do naszych realiów: o zwycięstwo w nas przyjętych wartości, idei, o odnalezienie prawdy o sobie, o znalezienie swojego miejsca w życiu, o pielęgnację przyjaźni, o przejście wszelkich spotykających nas kryzysów, o dobre podjęcie trudnych decyzji. Taka walka pozwala nam poznać samych siebie; przygotowuje do konfrontacji z przeszkodami czekającymi w przyszłości, takimi jak biblijny Goliat – niezwykle przerażający, nie do pokonania. Co zrobił Dawid, zanim stanął do bitwy? Przed walką włożył na siebie zbroję króla Saula. Musiała być piękna i budzić ludzki respekt. Ale on nie był w stanie się w niej poruszać. Dawid potrafił wówczas uczciwie przyznać się przed sobą samym, że zbroja do niego nie pasuje – powiedział to też na głos i, prawdopodobnie wytykany przez wszystkich, ruszył z wiarą w siebie i swoje przekonania przeciwko olbrzymowi. Gdyby Dawid walczył w zbroi, prawdopodobnie zostałby zabity – potknąłby się może nawet o własne nogi.

Dorosłe życie to walka o siebie i o swoje przekonania, często niełatwa. Wielokrotnie mamy szansę skorzystać z różnych propozycji – saulowych zbroi – które daje nam świat; często innych niż to, co przyjęliśmy jako nasze wartości. Zwyciężać swoje życiowe Goliaty to naprawdę wielka sprawa. I wędrownictwo do tego przygotowuje, podobnie jak wypasanie owiec przygotowało Dawida do pokonania potwora.


Za czasów Dawida młody człowiek mógł zapewne zajmować się innymi sprawami niż pasieniem owiec. Współcześnie jest podobnie – wędrownictwo to tylko jedna z propozycji dla nastolatki. Ale nie znam drugiej takiej samej. Nie znam innej piękniejszej.

Jedna z propozycji – to ważne stwierdzenie, bo wędrownictwo ma sens tylko wtedy, kiedy wybieramy je bez przymusu i wchodzimy w nie całym sobą. To trochę jak… z jedzeniem deseru podanego w ładnym pucharku – na wierzchu jest sterta słodkiej śmietany, pod nią owoce, polewa, lody… Można zjeść tylko śmietanę, wycofać się i nigdy nie zrozumieć tych, którzy dotarli do lodów i owoców i twierdzą, że miały niezapomniany smak, którego nie można wyrazić słowami. Żeby zrozumieć, czym jest wędrownictwo trzeba zostać wędrowniczką – podjąć ryzyko i spróbować, co jest pod „bitą śmietaną”. W dodatku nie sposób zrozumieć, nie wchodząc jako wolny, świadomy człowiek, który chce się zaangażować całym sercem, całym życiem. Nie poznamy smaku deseru udając, że jemy…

Powróćmy na chwilę do Dawida. Jako pasterz spędzał ze swoimi owcami mnóstwo czasu. Na pewno uczył je reagowania na swój głos, potrafił po zachowaniu zwierząt poznać, kiedy się bały i czy były najedzone. Prawdopodobnie na początku ktoś dał mu wskazówki, jak postępuje się ze stadem, ale w praktyce pewne sposoby okazywały się trafne, a inne nie. Na pewno Dawid wiele dodawał od siebie, czerpał ze swoich umiejętności, intuicji i prowadził swoje owce inaczej niż inni pasterze.

Wędrownictwo jest bardzo podobne – są tu metody pracy, cele, rozmaite wytyczne i sposoby prowadzenia drużyny. One są ważne i potrzebne. Ale siła ruchu wędrowniczego tkwi w indywidualizmie – w charakterze, osobowości, pasji drużynowej która przyciągnie do siebie dziewczyny, zachwyci je tym, co dla niej samej jest ważne i wartościowe, i sprawi, że przez pewien czas pójdą przez życie razem. Stawianie na indywidualizm to odwaga zawierzenia ludzkiej różnorodności – bo przecież każda z nas jest inna. Na szczęście postawy takie jak akceptacja siebie, uczciwe poznawanie się i dążenie do swojego rozwoju sprawiają, że każda drużynowa ma szansę zbudować dobrą drużynę – opartą na jej autentyczności wobec siebie i innych. Ta autentyczność jest bardzo ważna – przecież nawet owce wyczułyby fałsz w głosie pasterza…

Wydawać by się mogło, że dawidowe wypasanie stada bywało momentami nudne – ile można śpiewać, czytać, rozmawiać z napotkanymi ludźmi… Dawid wspomina jednak o walkach z lwami i niedźwiedziami, które czyhały na niego i jego trzodę. Żeby ustrzec swój dobytek, musiał nieustannie zachowywać czujność, nie zlekceważyć dziwnego zachowania owiec. Czuwanie – by rozpoznać zagrożenie, odwaga – by stanąć do walki, doświadczenie, przewidywanie – by przeżyć i cieszyć się zwycięstwem.

Nie ma wędrownictwa bez wędrówek, przygód. Potrzebne jest czuwanie – to znaczy roztropność planowania, odwaga wychodzenia naprzeciw swoim marzeniom i odwaga wycofania się, gdy coś nie jest dobrem. Nic nie sprawdza człowieka tak, jak długa wędrówka z plecakami, w śniegu, w ciemności, kiedy każda minuta jest pokonywaniem siebie, swojego zmęczenia, głodu i pragnienia. To wtedy okazuje się, jacy jesteśmy naprawdę – obdarci z masek, na których zachowanie brak po prostu siły. Jest tylko trudno, mokro, zimno, sennie. Nic tak nie jednoczy drużyny i nie uświadamia każdej z osobna, na jak wiele ją stać, jak wspólny wyczyn, wspólna walka z przeciwnościami. Wówczas w kręgu ogniska zacieśniają się relacje – bo ludzie poznają się prawdziwymi. Nieopisane są bogactwa wspólnego wędrowania i powstająca dzięki nim jedność.

Co działo się zanim Dawid stoczył walkę z Goliatem? Najpierw pojawiła się decyzja podjęcia wyzwania. Potem chłopak spełnił wymagania formalne – zgłosił się do króla, aby otrzymać jego pozwolenie. Przymierzył zbroję i zrezygnował z niej, bo do niego nie pasowała. Idąc na pole bitwy zaszedł nad strumień i zabrał z niego kilka kamieni, co oznacza, że musiał wcześniej zaplanować swoją walkę. W końcu, przekonany o tym, że zrobił wszystko, co najlepsze powierzył się Bogu, stanął naprzeciw wroga i go pokonał.

Wędrowniczki działają bardzo podobnie: nie ma tu miejsca dla dłużących się na obozie dni, niesprecyzowanych celów i niezaplanowanych działań. Jest miejsce na konkret i świadome postępowanie – one prowadzą do sukcesu. Wędrownictwo to przypatrywanie się sobie tak, jak Dawid przyglądał się sobie w zbroi: to przestrzeń poznawania siebie i podejmowania osobistych decyzji – wyborów, które rzeźbią naszą twarz, nadają nam charakter i określają naszą własną tożsamość.

Kiedy Dawid wyzywał Filistyna na pojedynek, wypomniał mu, że obraził Boga i Izraelitów. Prawdopodobnie ten fakt był dla chłopaka motywacją, napędem działania, to dodało mu odwagi i uzdolniło do stanięcia naprzeciw straszliwego wroga.

Wiara, rozumiana jako osobista relacja z Bogiem, a także szczególne poczucie więzi z Polską i jej historią są także częścią wędrowniczego życia. Wiedza o przeszłości naszego kraju i szacunek dla niej budują naszą tożsamość jako obywateli Europy, którzy nie tracą zamykają się na inne narody, ale wiedzą, kim są i potrafią tę świadomość pielęgnować.

Relacja z Bogiem, dla każdej z nas osobista i szczególna, to droga odnajdywania siebie, prawdy o sobie, o swojej wolności i godności w perspektywie Bożej Miłości – miłości większej od naszych słabości. Człowiek, który buduje swoją tożsamość na sobie, w końcu zakręca się wokół samego siebie; ten, który żyje w odniesieniu do Boga ma szansę zawsze pozostać otwarty na prawdę – o sobie i o innych.

Jest jeszcze jeden szczegół w historii Dawida, na który warto zwrócić uwagę. Chłopak przyszedł na pole bitwy, bo przynosił posiłek dla swoich braci. Przywiodły go więzi międzyludzkie i posłuszeństwo ojcu.

Relacje są niezwykle ważne także w harcerstwie – to one sprawiają, że drużyna staje się wspólnotą. Ale relacje rodzą się z czasem. To, co jednoczy wędrowniczki od samego początku, to wspólne wartości – na ich fundamencie buduje się więzi. Sama przekonuję się, jak silne są takie harcerskie relacje i jakim bogactwem jest wspólna idea – otwiera ona na siebie ludzi obcych sobie, pozwala obdarzyć zaufaniem. Więzi zapewniają też ciągłość. A przecież wędrowniczki, to nic innego jak kontynuacja drogi zuchowej i młodszoharcerskiej; drogi, która – wraz z dojrzewaniem dziewczyny – nabiera innego charakteru. Zuchenka szuka zabawy, harcerka przygód a wędrowniczka wyczynu. Zuchenka jest lekarką, nauczycielką i piosenkarką, harcerka uczy się być przyjaciółką, a wędrowniczka zagląda w głąb siebie, odkrywa kim jest i szuka swojego miejsca w świecie. Zuchenka zdobywa gwiazdki, harcerka sprawności i stopnie, a wędrowniczka poza stopniami i naramiennikiem stara się o uprawnienia państwowe. Zuchenka stawia pierwsze kroki w szkole, harcerka ma też zajęcia pozalekcyjne, a wędrowniczka wybiera studia, myśli o przyszłym zawodzie i rozpoznaje swoje powołanie. Zuchenka wie, że jest dziewczynką, harcerka czuje się nastolatką, a wędrowniczka odkrywa bogactwo swojej kobiecości.

Więzi międzyludzkie i poczucie solidarności z innymi ludźmi sprawiają także, że wędrowniczka ma potrzebę pełnienia służby – świadomego obdarzania dobrem drugiego człowieka.


Nie znałam biblijnego Dawida – mogę tylko podejrzewać, że był nieprzeciętną osobą. Ale mam to szczęście, że znam wiele „starych” wędrowniczek. Mają rozmaite charaktery, zainteresowania i życiorysy, część z nich już założyła rodziny, a inne studiują, pracują i podróżują po świecie – słowem: bardzo wiele je różni, a jednocześnie coś niezwykłego je łączy. W większości są pogodnymi, akceptującymi siebie dziewczynami, które potrafią określać swoje cele i do nich dążyć, zachowując przy tym mądrość. Są kobiece i autentyczne, wrażliwe na potrzeby drugiego człowieka i odważne. Mają szalone pomysły, są kompetentne w swoich zawodach, mają czas na pracę, naukę, rodzinę, relację z Bogiem – bo potrafią się dobrze zorganizować. Jednocześnie nie przestały się rozwijać, poszukiwać prawdy o ludziach i świecie – zachowały świeżość i otwartość. Oczywiście, przeżywają też kryzysy, mają problemy i mnóstwo wad charakteru…

Napisałam to wszystko, bo wydaje mi się, że te „stare” wędrowniczki są szczęśliwymi i spełnionymi ludźmi – wierzę, że między innymi dlatego, iż… kiedyś zaryzykowały…, razem z Dawidem pasły owce…, walczyły z niedźwiedziami… i miały odwagę spróbować tego wszystkiego, co skrywało się… pod bitą śmietaną.

pwd. Magdalena Magowska

Referentka Wędrowniczek Wielkopolskiej Chorągwi Harcerek