hm. Krzysztof Stanowski 
 
Dla każdej organizacji obywatelskiej (tak jak dla każdej innej instytucji) jest niesłychanie istotne, by struktura organizacyjna oraz zasady codziennego funkcjonowania były zgodne z głoszonymi ideałami. Trudno jest wychowywać do samodzielności, w organizacji, w której tylko jedna osoba podejmuje decyzję, trudno jest wychowywać do braterstwa, jeśli organizacja izoluje się z otaczającego ją świata.
 
Poniższe rozważania są próba refleksji nad sześcioma spośród 11 pytań postawionych przez Redakcję.
  • Czy przygotowanie do służby publicznej powinno polegać na ukształtowaniu w wychowankach z góry określonych poglądów – czy raczej wyposażeniu ich w mocny kręgosłup moralny i przygotowaniu do samodzielnego wyboru z pośród różnych programów politycznych.
  • Czy program  działania ma być jednolity i tworzony odgórnie  - czy różnorodny i tworzony w drużynach i  środowiskach?
  • Czy  władze ZHR powinny starać się ograniczać dyskusję strzegąc w ten sposób jednomyślności w Związku – czy też zachęcać instruktorów do dyskusji nad kwestiami ideowymi, metodycznymi i programowymi, by w ten sposób wzbogać dorobek harcerstwa?
  • Czy głównym zadaniem władz związku powinien być marketing polityczny i PR  - czy wspieranie  drużyn i drużynowych?
  • Czy władze naczelne powinny bezpośrednio ingerować we wszystkie aspekty życia drużyn i środowisk czy też powinna obowiązywać zasada pomocniczości (decyzje i czynności, które z natury rzeczy przynależą niższemu szczeblowi władzy, nie powinny być podejmowane ani wykonywane na szczeblu wyższym)?
  • Czy Związek powinien być organizacją wodzowską (partią polityczną), w której obowiązuje całkowite podporządkowanie się władzom najwyższym  - czy strukturą demokratyczną, w której wszyscy instruktorzy mają możliwość realnego wpływania na funkcjonowanie organizacji?

Wszystkie wymienione wyżej pytania, choć dotyczą różnych dziedzin, odnoszą się do relacji między celami związku a strukturą organizacyjną i sposobem funkcjonowania Związku.

W organizacji wychowawczej jest niesłychanie ważne, by prawo było przestrzegane (Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy). Obecna sytuacja w ZHR przypomina niestety ZHP końca lat 80-tych (nie były to najlepsze czasy w historii tej organizacji). Władza Związku uchwala jakieś przepisy, ale ponieważ są one sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem a czasem nawet statutem, nikt się nimi nie przejmuje. Jak wytłumaczył mi pewien drużynowy - z jego punktu widzenia - relacje miedzy drużyną a władzami to... franczyza. Za korzystanie z loga, nazwy, wspólnej promocji trzeba płacić właścicielom.

Pytania postawione przez Redakcję odwołują się do dwóch różnych, ale racjonalnych modeli funkcjonowania organizacji. W pierwszym mamy silna centralę, najlepiej dysponującą znacznymi zasobami. Centrala, dzięki posiadanym możliwościom opracowuje model, który chce spopularyzować a następnie prowadzi "misyjną" działalność w terenie. Wysyłając ludzi na prowincję, prowadząc szkolenia, dofinansowując działanie nowych drużyn rozszerza zakres działań. Taki model w różnych epokach stosował powiązany z aparatem państwowym państwem Związek Harcerstwa Polskiego. Ten model sprawdzał się szczególnie w pracy ze środowiskami trudnymi (wieś, Nieprzetarty Szlak) lub przy wchodzeniu harcerstwa w obszary szczególnie ważne dla państwa i w związku z tym objęte jego mecenatem (żeglarstwo, przysposobienie wojskowe, lotnictwo). No i oczywiście przy propagowaniu idei politycznych (Harcerska Służba Polsce Socjalistycznej). W tym modelu brutalnie mówiąc centrala ma rację, bo ma kasę (na weselu muzykę zamawia ten, kto płaci). Ponieważ centrala opracowała system wychowawczy ma prawo dobierać kadrę, uchwalać regulaminy, które muszą być wprowadzone. Przy tym modelu najwłaściwiej jest, by różnorodność programową ograniczyć do minimum, pozwalając jedynie ma testowanie pod kontrolą centrali eksperymentów, które potem zostaną sklonowane w pozostałej części związku. Słuszny jest też postulat ograniczenia do minimum wpływu instruktorów a szczególnie wyrugowanie przewodników ze Zjazdu. Przecież mają być wykonawcami woli centrali, a nie mądrzyć się na Zjeździe.

Drugi model zakłada, że prawdziwymi gospodarzami związku, są instruktorzy, którzy pracują z młodzieżą. To oni oddelegowują do władz kolegów, którym powierzają kierowanie organizacją przez kilka najbliższych lat. To oni, jako pełnoprawni instruktorzy Związku są współautorami programów. W tym modelu każda dobra drużyna jest autorskim pomysłem drużynowego oraz współpracujących z nim zastępowych, rodziców i harcerzy. Granice, w których się poruszają wyznaczają Prawo i Przyrzeczenie Harcerskie oraz Statut, które są podstawą ich stowarzyszenia (ZHR jest właśnie stowarzyszeniem). W takim modelu władza buduje regulaminy, które z jednej strony oczekują autonomii programowej drużyn, z drugiej - jeśli środowisko jest młode - gwarantują pomoc władz i innych środowisk. Pomoc nie w staniu się klonem zatwierdzonego przez Naczelnictwo modelu, ale w osiągnięciu dojrzałości i samodzielności. Przedmiotem regulaminów, nie są sprawy, o których instruktorzy, drużyny, hufce mogą decydować samodzielnie (chyba, że jest to drużyna próbna).

Taki model działania wymaga założenia, że instruktorzy mają dobrą wolę, są chętni do pracy, wierzą w ideały, które przyświecają organizacji. Niezbędna jest też masa krytyczna dobrych drużyn, które nadają ton organizacji oraz otwartość i wola współpracy z innymi środowiskami. Konieczna jest wreszcie świadomość, że środowiska muszą podjąć wspólny wysiłek, by mądrze obsadzić władze (jest to szczególnie trudne w miejscowościach, z których - ze względu na brak wyższych uczelni - następuje stały odpływ kadry). Świadomość, że końcem organizacji oddanie władzy w Związku pewnym siebie szaleńcom, którzy są przekonani, że wszystkie drużyny powinny być stworzone na obraz i podobieństwo drużyny, w której się wychowali.

Decydując się na taki model funkcjonowania organizacji możemy oczekiwać, że w Związku stale toczyć się będą dyskusje metodyczne i programowe. I nie będą to jedynie dyskusje między teoretykami harcerstwa, ale instruktorami, którzy stosują je w praktyce w swoich środowiskach. Możemy też być pewni, będą pojawiały się nowe sprawności (czy jest jakiś powód, żeby to Naczelnik osobiście, zatwierdzał regulamin każdej sprawności?). Mamy też sporą szansę, że do organizacji będą garnęli się ludzie samodzielni, ambitni, ciekawi świata. Ludzie, którzy będą rozumieli, że zaprasza się ich do współtworzenia organizacji, a nie jedynie odtwórczego powtarzania rozwiązań wypracowanych przez innych. Spośród nich wyrosną przyszli członkowie Naczelnictwa czy Rady Naczelnej. Naczelnicy, którzy rozumieją, że w ramach jednej organizacji możemy się pięknie różnić.

hm. Krzysztof Stanowski

KRZYSZTOF STANOWSKI Prezes Fundacji Edukacja dla Demokracji. Autor programów szkoleniowych i publikacji poświęconych edukacji obywatelskiej i pracy organizacji pozarządowych. Doświadczony trener (ponad 400 warsztatów w Polsce, Europie Wschodniej, na Kaukazie, Azji Centralnej i Mongolii). Członek Steering Committee World Movement for Democracy oraz Civitas International. Współzałożyciel oraz członek władz szeregu organizacji pozarządowych. Współtwórca niezależnego harcerstwa w Polsce. Pierwszy Naczelnik Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Za pracę w organizacjach pozarządowych dwukrotnie wyróżniony nagrodą POL-CUL Foundation.