hm. Wojciech Hausner
 
Nie włączałem się do dyskusji o apolityczności w harcerstwie. Za dużo w niej emocji, za dużo z góry założonych i udowodnionych tez, gdybania, przesądzania. I ten głos nie jest głosem w dyskusji, a raczej krótkim ad vocem. 
 
Przede wszystkim powtórzę rzecz oczywistą: harcerstwo ( w tym ZHR) nie ma być apolityczny lecz apartyjny. Zwracam uwagę, że Statut ZHR bardzo wyraźnie mówi o apartyjności zakazując pełnienia funkcji we władzach Związku i równoczesnego pełnienia funkcji w partiach politycznych. Nikt nigdy tego nie sprawdzał, bo zakładano że nikt z instruktorów będąc wiernym Prawu Harcerskiemu nie ukryje faktu pełnienia takiej funkcji. Kiedy kandydowałem na funkcję przewodniczącego ZHR w roku 1993 zadano mi pytanie o przynależność do partii politycznej. Oświadczyłem wtedy iż jestem członkiem ZChN. Czy wpłynęło to w jakiś sposób na ZHR? Czy ZChN próbował wpływać na ZHR? Czy politycy próbowali wykorzystywać ZHR do swoich celów? Nie zdarzyło się nic takiego.
 
O braku wiedzy historycznej świadczą podnoszone tu i ówdzie argumenty porównujące sytuację dzisiejszego zaangażowania nielicznych instruktorów ZHR do uzależnienia ZHP od PZPR. Argumenty, które mają się jak pięść do nosa. Dzisiaj nie ma przymusu, nie ma uzależnienia programowego, nie ma obowiązku wykonywania uchwał jakiejkolwiek partii, nie ma nomenklatury i koniecznej zgody partyjnego komitetu na funkcje w organizacji. Dzisiaj wszystko jest kwestią wyboru konkretnych instruktorów z jednej strony, a Związku na swoim Zjeździe z drugiej strony. Zachowana jest pełna równowaga. Oczywiście można „gdybać” tak jak można tworzyć political fiction.

Takim gdybaniem, z niewielkim znakiem zapytania jest tekst Jurka Bukowskiego ogłoszony w „Ognisku”. Czego ma dotyczyć pytanie „czy można być czynnym politykiem jakiejś partii deklarując jednocześnie pozostawanie poza polityką”?. Hm. Kazimierz Wiatr został senatorem ponieważ w Małopolsce dwie partie polityczne PO i PiS nie dość, że porozumiały się co rekomendowania wspólnych kandydatów to jeszcze postanowiły sięgnąć do kandydatów spoza swoich członków a gwarantujących wysoki poziom kompetencji zawodowych i moralnych. Oczywiście jest narażony na naciski polityków nieodpowiedzialnych. Ale tak samo ja byłem narażony wypełniając w latach 1997-2001 mandat poselski, mimo że od marca 1997 roku w ZHR nie pełniłem żadnej funkcji (wydaje mi się, że J.Bukowski nie do końca posiada tę wiedzę, a w swoim tekście sugeruje że byłem poprzednim przewodniczącym ZHR czyli do 2004). Krótka odpowiedź „nie” załatwiała sprawę. W najgorszym wypadku urywał się kontakt z naciskającą osobą. Na ile znam K.Wiatra to obecnie będzie tak samo. Tak samo dziwaczna jest teza o możliwym oddziaływaniu Senatora z korzyścią dla ZHR i szkodą dla innych organizacji harcerskich. Czy tak się zdarzyło kiedykolwiek? Od wielu lat jedynym dążeniem ZHR jest równoprawne traktowanie organizacji młodzieżowych, w tym harcerskich.

W końcu lat 90-tych dyskusja dotycząca tak rozumianej jak obecnie apolityczności harcerstwa nie toczyła się. Ponieważ nie słyszałem o żadnym praktycznym zdarzeniu (np. włączanie struktur organizacji do przedsięwzięć politycznych konkretnej partii), które podważa „apartyjność” ZHR rodzi się we mnie pytanie o korzenie obecnej dyskusji. To co mogłoby budzić niepokój to wchodzenie instruktorów pełniących funkcje w ZHR w struktury władz partii politycznych. I to ich ambicje mogłyby wciągnąć harcerstwo w niebezpieczny układ. W Małopolsce takich sytuacji nie znam. I najlepiej zamiast prowadzić abstrakcyjne debaty zanalizować możliwe (jeżeli będą) sytuacje w swoich środowiskach.

Na koniec jeszcze jedna, ku rozwadze czytelników, uwaga ustrojowa. W polskich warunkach w kontekście relacji partyjno-politycznych jest wyraźna różnica pomiędzy Sejmem i Senatem. To Sejm jest centrum życia politycznego – tam toczą się gry, tam powstają układy, tam rząd uzyskuje absolutorium, to partia polityczna obecna w Sejmie jest obecna na scenie politycznej. W Senacie to ma zdecydowanie mniejsze znaczenie. Na Senatora w jego okręgu wyborczym patrzy się jak na osobę a nie działacza partii politycznej. Reprezentuje on sobą mocno naruszony autorytet Rzeczypospolitej. I z tego powodu uważam, że dobry obyczaj, o którym wspomina hm. Jerzy Witting nie został naruszony.


Hm. Wojciech Hausner

{mos_sb_discuss:2}